poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 4

Drzwi do pokoju otworzyły się.
-Cześć, przyszedłem sprawdzić czy śpi .. - urwał Nathan, gdy zobaczył, że jest coś ze mną nie tak. - Wszystko w porządku?  - zapytał lekko spanikowany podchodząc do mnie
-Tak, tak ..  już dobrze. - oznajmiłam powoli wstając. Gdy już wstałam z małą pomocą Nathana, poczułam kolejne ukucie w brzuchu. Jednak próbowałam nie poznać tego po sobie.
- Na pewno wszystko w porządku? - upewniał sie.
- Tak. - odparłam lekko zdenerwowana.
- Jesteś pewna? - dążył dalej. Głośno westchnęłam.
- Nathan, jest okej. - zniecierpliwiona, cicho oznajmiłam.
- Dobra .. pomyślałdm, że chcesz się umyć, więc przyniosłem ci czysty ręcznik. - uśmiechnął się delikatnie i podał mi żółty, czysty ręcznik.
- Dzięki. - odparłam. Ruszyłam w stronę łazienki, lecz chłopak zatrzymał mnie.
- Słuchaj .. jak się umyjesz i w ogóle, to zjedź na dół na śniadanie. Nie będziesz chodziła głodna ...
- Nie jestem głodna, serio .. nie mam ochoty - szepnęłam. Szatyn zrezygnowany, głośno westchnął.
- Ale i tak zejdź na dół. Jest u mnie przyjaciel i bardzo chce cię poznać. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam to.
- Dobrze. - zgodziłam się i weszłam do łazienki.
Podeszłam do lustra i westchnęłam. Wyglądałam gorzej niż zwykle. Musiałam się jakoś postarać o dobry wygląd. Jednak nie było mi to dane, bo uciekając z domu nie pomyślałam, żeby wziąść jakiś plecak czy coś, gdzie mogłabym włożyć jakieś tusze do rzęs czy coś w tym stylu. Na serio jestem głupia ..
Zamyślona weszłam pod prysznic i rozkoszowałam się kroplami ciepłej wody spływającej po moim ciele. Tak szczerze to pod prysznicem zawsze mogłam sobie spokojnie pomyśleć o wszystkim. O wszystkich otaczających mnie problemach. Ogólnie różnych sprawach moich i moich przyaciół. A tak na serio to ja nie mam przyjaciół. Mam tylko jednego przyjaciela, za którego wskoczyłabym w ogień. Za niego bym życie oddała. On zawsze pomagał mi w trudnych chwilach. A przynajmniej się starał. Bronił mnie, kiedy miałam kłopoty. Nie krzyczał lecz tłumaczył jak małemu dziecku, kiedy zrobiłam coś bardzo złego. Chociaż dla niego byłam ważna. I to się dla mnie najbardziej liczyło. Jego braterska miłość do mnie. Traktował mnie jak młodszą siostrę, którą zawsze chciał mieć. On też dla mnie był na serio bardzo ważny .

Ostatni raz spojrzałam w lustro. Można było powiedzieć, że wyglądałam nieco lepiej niż rano. Ale nadal nie wyglądałam jak człowiek.
Ugh .. no nic, mówi się trudno. - pomyślałam, a następnie wychodząc z łazienki skierowałam sie w stronę kuchni, tak jak obiecałam. Nie chciałam tam iść. Pewnie zapytalibyście się dlaczego? Ponieważ nie znałam ani tego Nathana, ani tego jego przyjaciela. Nathana może trochę .. ale nadal kompletnie gówno o nim wiedziałam. Nie to, że niby się go boje czy coś. Po prostu nie mam do niego przekonania i tyle. Mimo, że mówił mi, że mi nic nie zrobił, ja nadal mu jakby to powiedzieć nie ufam.
Mimo tego z jaką niechęcią tam szłam, byłam ciekawa przyjaciela. Czy należy do chłopaków takich, którzy patrzą na cycki czy tyłek, prowadzą rozrywkowy tryb życia i ruchają wszystko co chodzi czy do takich spokojnych, miłych, chłopaszków. Szczerze mówiąc to wolałam, żeby się mną zbytnio nie zainteresował.
Gdy już weszłam do kuchni, spojrzałam nieznajomą mi sylwetkę, ktorą stała do mnie tyłem.
To pewnie ten przyjaciel Nathana. - pomyślałam.
- Już jestem. - odezwałan się lekko zawstydzona. Nathan wraz z chłopakiem mi kompletnie nieznajomym spojrzeli na mnie. Kiedy spojrzałam na chłopaka zauważyłam, że przemierza mnie wzrokiem od góry do dołu. Krępowało mnie to jak cholera, ale nie zwracałam na to zbytnio uwagi.
Chłopak miał piękne, orzechowe oczy i słodki uśmiech. Włosy miał postawione mniej wiecej tak jak Nathan, tylko że nieco jaśniejszy odcień. Twarz miał też inną. W ogóle był cały taki jakiś inny. Miał na sobie zwykły biały T-shirt, spodnie miał tak nisko, że prawie cały tyłek było mu widać i na nogach białe skejty z nike.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - uśmiechnął się Nathan. Spojrzałam na niego pierwszy raz odkąd weszłam do kuchni. Posłałam mu mój uśmiech nr 5 .
- No widzisz ... jednak jestem. - powiedziałam nieśmiało. Nie wiem dlaczego, ale odkąd uciekłam z domu stałam się taka nieśmiałą, cichą, szarą myszką. To jest kompletne przeciwieństwo mnie! Ja zazwyczaj jestem ostrą, agresywną, zamkniętą w sobie babą i na pewno nie należę do cichych lasek. Dziwne .. to ta, jakby wina Nathana. Tak, najlepiej zrzucić winę na kogoś, yhym mądre. Ale lepiej, żebym już udawała tą szarą myszkę, żeby nie poznali jaka jestem na prawdę.
- Emm, cześć. Jestem Justin. - przywitał się chłopak i wyciągnął do mnie dłoń.
- Leila. - odparłam i uścisnęlam dłoń Justina. Chłopak następnie pocałował ją, a ja poczułam, że się rumienię. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ciesze sie, że nareszcie mogę cię poznać. - odparł chłopak. Po raz kolejny uśmiechnęłam się do szatynka z pięknymi oczami. Spodobał mi się. Wydawał się być miłym, sympatycznym człowiekiem. Chociaż co ja mogę o nim powiedzieć, skoro znam go ledwie dwie minuty.
- Siadaj, zjesz coś. - powiedział Nathan, robiąc dla mnie jajecznice. Z niechęcią usiadłam na wskazanym mi miejscu i odezwałam się.
- Nathan, ja nie jestem głodna. A tak poza tym nie lubię jajecznicy.
- Musisz coś zjeść. Jak nie jajecznice to zjesz coś innego. Co chcesz? - zapytał chłopak.
- Nie jestem głodna, ile razy mam mówić? - westchnęłam.
- Lubisz nutelle? - jak widać nie słuchał mnie. Dupek jeden ..
- Odchudzam się. - poinformowałam. Nathan wraz z Justinem zrobili wielkie oczy. Zapewne zdziwiłam ich. - Co w tym takiego dziwnego? - zapytałam.
- Boże, z czego ty się dziewczyno odchudzasz? - zapytał zdezorientowany.
- Przecież jesteś piękna. - poparł Justin.
- Nie kłamcie, prosze. - odparłam i spuściłam głowe na doł.
- Serio, my nie kłamiemy. Inne dziewczyny na bank zazdroszczą ci figury. - powiedział Justin
- Nie tylko figury. Urody również. - dodał Nathan. Podniosłam głowe na chwilę i spojrzałam na nich. Rzeczywiscie byli dosyć zaskoczeni tym, że się odchudzam. Nie rozumiem ich. Nikogo nie rozumiem. Każdy jak dowie się, że sie odchudzam to jest wielce zaskoczony. Przecież jestem gruba. Chcę o siebie zadbać i to jest chyba normalne, tak?

Dwie godziny później, gdy już Justin poszedł, postanowiłam pogadać z Nathanem.
- Nathan, możemy pogadać? - zapytałam wchodząc do salonu. Usiadłam obok niego i czekałam na odpowiedź.
- Hmm .. jasne. O co chodzi? Stało się coś? - zapytał chłopak. Zająkałam się.
- Nie .. znaczy tak. W sumie to nic poważnego .. ale może .. - z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej poddenerwowana. Nie mogłam z siebie nic wydusić.
- Leila, spokojnie .. po kolei. O co chodzi? - uspokajał mnie szatyn. Bałam się jego reakcji. W końcu odważyłam się i wydusiłam to z siebie.
- Zawieź mnie na BackStreet 69 .. proszę ...

------------------------

I o to jest kolejny rozdział!
Wydaje mi się, że dłuższy od poprzedniego :)
dę starała się pisać dłuższe rozdziały, ale pod warunkiem, że bedziecie pisac komentarze xd
Na prawde to daje mi dużą motywację i chęć pisania rozdziałów xd
Sama wymyśliłam nazwę i NUMER XD
69 i każdy wie o co chodzi xd
Nie będę was tu zanudzać moim pierdoleniem ...
Do następnego !
@uvmysykes <<<<<  jakbyście chcieli się ze mną skontaktować macie mój twitter

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 3

-Dlaczego się tniesz? - zapytał, nadal patrząc mi w oczy, a ja zestresowana natychmiast opuściłam rękawy w dol, chociaż, ze przez to pytanie zrobiło mi się jeszcze gorącej.Spuściłam głowę dol i przygryzłam wargę.-Czy ... czy to ma związek z tym .. ze .. ze jesteś tutaj, a nie w domu w Los Angeles?- dopytywał. Po policzku poleciała mi łza.
-Nie ufam ci ...- wyszeptałam. Próbowałam, być twarda. Próbowałam nie rozryczeć się przy nim. Dlaczego akurat podniosłam te rękawy? Dlaczego ja zawsze muszę być tak głupia? Przecież ja nie mogę powiedzieć mu prawdy. O tym nie wie nikt oprócz Kevina i Kristiana, którzy starali mi się jakoś pomoc i Maxa - mojego najlepszego przyjaciela. Nie znam pana Sykesa, nie ufam mu, nie powiem mu o tym. On i tak już wie za dużo, niż powinien. On nie jest moim ojcem. Nie muszę mu wszystkiego tłumaczyć. Nie muszę mu niczego tłumaczyć.
-Chce ci pomoc .. - powiedział cicho.Nie wytrzymałam.
-Ale ja może od ciebie tej pomocy nie chce!? - wybuchnęłam. Zakryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.. - Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.- powiedziałam i spojrzałam na szatyna.Nathan po prostu mnie przytulił.
Wspomniałam, ze ładnie pachniał?
Tak wiec ... Nathan po prostu mnie przytulił. Właśnie tego teraz najbardziej potrzebowałam. Od zawsze mi to pomagało. Zawsze jak coś się stało, coś ważnego, czy tez nie, bracia albo mama, mnie przytulali, bym poczuła się lepiej. Zawsze starali się o to, bym czuła się bezpieczna. By było mi dobrze w domu, mimo ojca. Zawsze modlili się o to bym nie zrobiła niczego głupiego. A ja? A ja co? Od tak, uciekam sobie z domu. Uciekam od problemów, zamiast rozwiązać je inaczej. Ahh tak, zapomniałam ... tego nie da się rozwiązać inaczej.Przynajmniej nie da się rozwiązać tak jak ja chce. Mimo wiele starań, nigdy nie poznam jak smakuje prawdziwa, szczęśliwa rodzina.
-Cii .. nie płacz. Na pewno nie jest, aż tak źle..- szepną mi do ucha Nathan. W tym momencie, to jest najgorsze co mógł powiedzieć. On nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, jak jest źle. Pewnie dlatego, iż nie powiedziałam mu o co chodzi. Moze, kiedyś mu powiem. Jak będziemy ... w bardzo bliskich relacjach. Nie wcześniej . Moze trochę wierze, ze on na serio chce mi pomoc, ale w jaki sposób? Gdyby dowiedział się, nie wiedział by jak mi pomoc, a tak poza tym tata tym razem by mnie zabił, gdyby dowiedział się, ze komuś o tym powiedziałam i tym razem nikt by go przed tym nie powstrzymał.


Obudziłam się o 8:03 z ogromniastym bólem głowy. Nie spałam całą noc. Cały czas płakałam. Nadal miałam wątpliwości co do tego, że Nathan cokolwiek wie o moich problemach. Tak bardzo go znałam, że aż wcale. Może on jest jakimś złym typem? Wrednym ? Boję się, że powie o tym komuś. Że się tnę, że mam problemy. Po policzku poleciała mi łza, lecz szybko wytarłam ją. Westchnęłam i wstałam z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Chciałam wziąć szybki prysznic. Lecz zatrzymałam się, ponieważ coś zakuło mnie w brzuchu. Kucnęłam i złapałam się w bolące miejsce.
  

*********************
Przepraszam!!!!!!!!!
Wiem, że miał być dłuższy.
Nie udało się :c
No nic ... nie wiem co napisać ..
No to chyba .... o nexta!
                      

piątek, 22 listopada 2013

Rozdzial 2

-Leila - burklam - Leila Horan. - chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Ja jestem Nathan. - oznajmił. - Nathan Sykes. - po raz kolejny zerknal na mnie tej nocy. - Wiec, skoro już się znamy, powiesz mi, co robiłaś sama o tej porze i dlaczego płakałaś?. - zapytał. Nie odpowiadałam. Nie chciałam, żeby wiedział. Nie ufałam mu. Postanowiłam po prostu milczeć. - Aha. Za wcześnie? - zapytał. Ja tylko pokiwałam głową . - Skoro nie chcesz powiedzieć, to nie mów. Ale, chociaż opowiedz coś o sobie.
-Moje życie jest do bani.- wzruszyłam ramionami. - Wszystko się pieprzy.
-Chętnie posłucham.- zaśmiał się  
-Nie wiem co ci powiedzieć. To wszystko jest nudne.- westchnęłam.
-Ile masz lat?
-17.- odparłam
-Masz rodzenstwo?
-Dwóch braci.
-Hmmm ... mieszkasz tutaj w Londynie?
-Nie, w Los Angeles.- wypaliłam, bez zastanowienia. Dopiero po 2 sekundach zdałam sobie z tego sprawę co powiedziałam i walnęłam się w czoło, robiąc tak zwanego ''Facepalma''. Spojrzałam na szatyna, zatkało go.
-To co ty robisz w Londynie?!-wykrzyknął z niedowierzaniem.
''A, nic takiego, tylko uciekłam od rodziców, żeby mieć piękne, nieposiniaczone ciało.'' - powiedziałam w myślach.
-A tak w ogóle, to gdzie jedziemy? - próbowałam zmienić temat.
-Do mnie. - powiedział .- Jeśli nie masz, gdzie pójść, to możesz zostać u mnie tak długo jak chcesz. - uśmiechnął się zachęcająco. - Co na to powiesz? - zapytał
-Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. W ogóle się nie znamy. Skąd mam wiedzieć, czy według mnie masz dobre zamiary? - przygryzłam wargę. Chłopak przez chwile się nie odzywał. Pewnie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Dobra, wiem, ze się nie znamy. To chyba wyjaśnia, dlaczego nie możesz, bądź nie chcesz mi zaufać. Ale uwierz mi, nie jestem jakimś tam gwałcicielem na wolności . Wyglądasz na mila, sympatyczna dziewczynę. Na prawdę chce ci pomoc.- wyjasnil.
Nastąpiła cisza. Atmosfera nieco wzrosła. Nie powiem, krepowało mnie to.
Miałam okazje przyjrzeć się trochę Nathanowi. Tak wiec zrobiłam.
Nathan był szczupłym szatynem o niebiesko-zielonych tęczówkach. Strasznie podobały mi się jego rysy twarzy. Mówiąc, ze jest brzydki, skłamałabym. Byl przystojny i to jak.
''Na pewno ma dziewczynę.'' - pomyślałam i przygryzłam dolna wargę.
Chłopak zorientował się, ze mu się przyglądam i po raz kolejny się do mnie uśmiechnął. Uśmiech tez miał boski. Ogółem Nathan był strasznie seksowny.
Speszona opuściłam głowę, rumieniąc się.
-A interesujesz się czymś? - zapytał. - Bo ja akurat gram na pianinie. - powiedział.
Zastanowiłam się chwile i odpowiedziałam:
-Tak, gram w piłkę ręczna i na gitarze. - uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Fajnie nam się rozmawiało. Dogadywaliśmy się. W naszej rozmowie najbardziej podobało mi się to, jak Nathan się uśmiechał. Ten uśmiech.To mnie tak bardzo pociągało .... dobra Leila, ogarnij sie!
-Jesteśmy na miejscu. - poinformował mnie, po czym razem wyszliśmy z auta. Skromna, nie duza dwu-piętrowa willa, wzbudzała we mnie zainteresowanie, lecz nie dawałam to po sobie poznać.
Ruszyliśmy w kierunku domu pana Sykesa.
-Czuj się jak u siebie. - powiedział Nathan, gdy weszliśmy już do środka.-Chcesz się czegoś napić? - zapytał. - Kawy, herbaty?
-Herbatę, poproszę. - uśmiechnęłam się.
-Dobra, to idź poczekaj na mnie w salonie. - powiedział i pokazał mi drogę do salonu.Ruszyłam w stronę pokoju, a następnie usiadłam na kanapie.
Nie musiałam długo czekać na chłopaka, ponieważ zjawił się on po 3/5 minutach.Szatyn postawił na stole dwie szklanki, gorącej herbaty i usiadł obok mnie.Zapomniałam o jednej bardzo ważnej rzeczy i podwinęłam rękawy od bluzy, ponieważ zrobiło mi się gorąco.Jednak później tego pożałowałam.
-Mogę zadać ci jedno ważne pytanie, na które MUSISZ mi odpowiedzieć? - zapytał z troska.
-Jasne.- odparłam, biorąc łyk gorącej herbaty. Chłopak chwile milczał patrząc mi w oczy, ale po chwili się odezwał.
-Dlaczego się tniesz? - zapytał, nadal patrząc mi w oczy, a ja zestresowana natychmiast opuściłam rękawy w dol, chociaż, ze przez to pytanie zrobiło mi się jeszcze gorącej ...

_____________________

No czee ^.^
Oto i rozdział 2 ;)
Wiem, ze wy kochacie takie zakończenia, bueheheh :3
Tak, tak wiem, ze krotki i wgl, ale następny będzie dłuższy ;)
Mogę wyjawic tez, ze w następnym rozdziale pojawi sie Justin, hihi ^^
Jeśli chcecie, to ten trzeci rozdział, mogę dodać wcześniej niż w piątek,
 np w środę lub w czwartek ^^
Dobra, co ja moge jeszcze powiedzieć ... a raczej napisac?
Hmmm ...
Jesli macie do mnie jakies pytania czy coś, oto moj tt:
@luvmysykes 
No to do następnego :)


piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 1

Mam dość ! Nie wytrzymam już tego wszystkiego. To wszystko mnie przerasta. Postanowiłam, nie żałuję. Robię to dla swojego dobra, chociaż wiem, że są pewne osoby, które mi tego nie wybaczą. Kristian i Kevin - moi bracia. Strasznie się o mnie martwią . Mam nadzieję, że mnie zrozumieją. Otworzyłam okno i wyskoczyłam przez nie, lądując na trawie. Przeszłam przez bramę,  wychodząc poza teren mojego "byłego" domu. Ostatni raz na niego spojrzałam, a po policzku poleciała mi łza.
Nie żałuję - powtórzyłam, a następnie ruszyłam w stronę lotniska.
Szłam ciemną uliczką.  Zgubiłam się.  Nie wiedziałam dokąd idę,  po prostu szłam przed siebie. Było ciemno, a ja srałam ze strachu. W oczach miałam łzy, które następnie spływały mi po policzkach.  Padałam z nóg,  musiałam odpocząć.  Nie dawałam już rady. Na moje nieszczęście zaczęło jeszcze cholernie padać.  Przeklnęłam pod nosem i usiadłam na najbliższej ławce.  Głośno westchnęłam.  Nie wiedziałam dokąd pójść.  Tutaj w Londynie nie znam nikogo, oprócz mojego wujka i ciotkę, ale do nich nie pójdę.  Nie teraz. Przecież mogliby mnie tam znaleźć.  Nie wiedziałam,  gdzie przenocuję. Przecież ulicaza bardzo wygodna nie jest. Zaczęłam ryczeć. Ryczeć jak dziecko. Może powinnam zostać w domu? Może ucieczka to nie jest dobre rozwiązanie? Nagle pojechało jakieś auto, a z niego wysiadł jakiś chłopak.  Podbiegł do mnie.
- Co robisz tutaj sama o tej porze? Dlaczego płaczesz? - zapytał.  Wzruszyłam ramionami, wycierając jedną z łez. - Chodź,  zabiorę cię do siebie. - wyciągnąĺ rękę w moim kierunku, lecz zignorowałam to.-Słyszysz, chodź.- nalegał nieznajomy.
-Nie. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem przez płacz. - Zostanę tutaj.
-Jak chcesz. - westchnął,  po czym odjechał. Może źle zrobiłam odrzucając jego pomoc? Może powinnam z nim pojechać? Ale ja go nie znam, więc mógłby to być jakiś gwałciciel? Może chciał mnie tylko wykorzystać? Sama nie wiem co man o tym myśleć. 
Jakieś 10 minut później znowu ktoś nadjechał.
-Nie zostawię cię tutaj kompletnie samej.Zaufaj mi, proszę i pojedż ze mną.  Przecież nie zrobię ci nic złego. - ten sam chłopak , wrócił po mnie.- Proszę,  zaufaj. - błagał
-Nie odpuścisz, nie? - zapytałam spoglądając na niego.
-Raczej nie - zaśmiał sie.- Uwierz mi, chcę ci tylko pomóc. - uśmiechnął się słodko. Otarłam łzy i powoli wstałam z ławki.
-Grzeczna dziewczynka. - powiedział.  "Nieznajomy" otworzył mi drzwi jak dżentelmen,  a następnie sam wsiadł do samochodu.Spojrzał na mnie, a następnie ruszył w nieznaną mi stronę. 
Przez chwilę jechaliśmy w ciszy.Chłopak co chwilę na mnie spoglądał,  co mnie trochę krępowało.
- Może powiesz jak masz na imię? - zapytał patrząc na drogę. Chwilę milczałam,  ale w końcu odpowiedziałam na zadane mi pytanie.
-Leila.
 __________

no hej.
i jest pierwszy rozdzial :)
to opowiadanie POSTARAM SIĘ doprowadzic do końca,
 a nawet zrobic 2 cześć :D 
proszę was, jeśli czytacie to komentujcie :c
to na serio daje mi motywacje do dalszego pisania :)
okay, to teraz cos o rozdziałach
beda sie one pojawiały co tydzień :P
no widzicie? nie ma tak dobrze ;)
co tydzien najwczesniej, bo inaczej bym się nie wyrobiła :c
 to chyba tyle.
widzimy się za tydzień :D